(nie)Dobre rady

(nie)Dobre rady

(nie)Dobre rady

W naszej kulturze przejawem zainteresowania i troski często są… rady. Gdy w rodzinie pojawia się dziecko, rodzice zasypywani są poradami bliskich z większym stażem w macierzyństwie. Kiedy decydujemy się na budowę domu, koledzy, którzy już ten etap mają za sobą rozpościerają przed nami mapę swoich doświadczeń, lekcji i porad budowlanych. Podróż na drugi kontynent? Wystarczy zdradzić swój plan, by usłyszeć wspomnienia i lekcje z podobnych wojaży.

Widoczne jest to również w mediach społecznościowych, gdzie otaczają nas zewsząd poradniki jak żyć lepiej, pracować efektywniej, osiągać cel szybciej, wyglądać atrakcyjniej… taką formę często przyjmują też komentarze znajomych.

Pozornie nie ma w tym nic złego, przecież te zachowania podyktowane są dobrą intencją i troską. Jednak między intencją, a działaniem warto, by znalazła się przestrzeń na refleksję…

1.Co tak naprawdę chcę zaprezentować?

Troska i zainteresowanie właściwie powinny mieć formę pytającą. Czy zatem udzielanie rad jest faktycznie przejawem troski, czy może wewnętrzną potrzebą, by zaprezentować swoje doświadczenia, swoją wiedzę, siebie bardziej doświadczonego i mądrzejszego? To bardzo ludzkie, że raz na jakiś czas chcemy poczuć się dowartościowani i docenieni, szczególnie jeśli za tymi doświadczeniami stał duży wysiłek. Jednak jeśli faktycznie taka jest motywacja, to czy nie lepiej właśnie temu poświęcić rozmowę? Uczciwe i otwarte dzielenie się swoimi doświadczeniami, to fantastyczna okazja do budowania relacji, nie muszą natomiast stanowić źródła porad dla naszego rozmówcy, chyba że o nie wprost poprosi.

2. Jakie są potrzeby naszego rozmówcy?

Pytanie o  potrzeby w uważnej rozmowie to podstawa do budowania opartych na szacunku, trosce i życzliwości więzi. Często w rozmowach o problemach i dylematach uruchamia się w nas chęć pomocy i rozwiązania tych trudności. Nie zdajemy sobie jednak sprawy, że nierzadko właśnie rozmowa już jest pomocą samą w sobie. Rozwiązywanie problemów za innych, jeśli nie jesteśmy o to poproszeni, niesie ze sobą bardzo negatywne konsekwencje. Po pierwsze nie znamy często sprawy w całości. Mamy wycinek informacji od naszego rozmówcy i jedynie jego perspektywę. Z kolei nasze doświadczenia są… nasze. I nie zawsze pasują do kontekstu i sytuacji osoby, której chcemy pomóc. Kiedy ktoś zwraca się do nas z prośbą o pomoc, warto doprecyzować jakie są oczekiwania tej osoby. W jakim zakresie potrzebuje pomocy i do jakiego momentu życzy sobie naszego zaangażowania.

3. Czy jestem życzliwy? 

Czym jest życzliwość? To coś więcej niż bycie miłym. W życzliwości kryje się przede wszystkim wiara i nadzieja, że druga osoba wyjdzie z trudnej sytuacji obronną ręką lub z cennym doświadczeniem. To czyste płynące z serca pragnienie pomyślności dla innych, a także dla siebie, odczuwanie wdzięczności za to, co nas spotyka, brak roszczeń względem innych, akceptacja siebie i innych takimi jakimi są. Życzliwość objawia się uprzejmością, serdecznością i nigdy nie jest maskowaniem interesowności i ego. Jest autentyczna i opiera się na szacunku do drugiego człowieka. W takim rozumieniu życzliwości, rady nie znajdują miejsca. Zastępują je za to komunikaty wzmacniające „wierzę, że sobie poradzisz” i komunikaty oparte na trosce „czy potrzebujesz mojej pomocy? Jak mogę Ci pomóc?”. A także bycie w zgodzie w tym, że być może ktoś naszej pomocy wcale nie potrzebuje. Bo tak naprawdę czasem wystarczy tylko i aż życzliwa obecność.

4. O kogo tak naprawdę chodzi?

Czy zdarzyło Wam się kiedyś wysłuchiwać przydługiego monologu w rozmowie ze sprzedawcą, albo „wykładu o sobie” na zadane pytanie? Po czym poznajemy, że ktoś faktycznie jest nastawiony na nas w rozmowie? Jest kilka sygnałów, które to zdradzają. Słucha uważnie, dopytuje o różne kwestie, jest skupiony na tym, co mówimy, parafrazuje upewniając się, że dobrze zrozumiał. Po tym też poznamy profesjonalistę w swoim fachu, będzie zawsze starał się dobrać takie rozwiązanie, które odpowiadać będzie naszym potrzebom, bez względu na nasz poziom wiedzy w danym obszarze. Świetnym przykładem są agenci ubezpieczeniowi Unum Życie, znani na rynku jako Life Protection Advisorzy. I choć „doradca” wybrzmiewa w ich nazwie, to podczas spotkań z nimi cała uwaga skupiona jest na kliencie, jego potrzebach, jego oczekiwaniach. Nic dziwnego zatem, że klienci mają słuszne przekonanie dobrego zaopiekowania i zostają z firmą na długie lata. W tych rozmowach chodzi właśnie o klientów, ich poczucie bezpieczeństwa i spokój ducha.

Dobry doradca to nie ten, który zasypuje radami, swoimi doświadczeniami, a wypowiedzi zaczyna od „ja na twoim miejscu zrobiłbym…”. Nikt na naszym miejscu nie był i nie jest, jesteśmy my, nasze potrzeby i troski. Dobre rady mogą wyrządzić tyle samo złego co najgorsze rozwiązanie, pomimo swoich pozytywnych intencji. Dobry doradca to taki, który słucha, rozumie potrzeby i tylko na nie odpowiada, wzmacnia nasze poczcie sprawczości i jest życzliwy, bez względu na to jakie rozwiązanie wybierzemy.