Ogólnopolski Dzień Rozmów Twarzą w Twarz to inicjatywa grupy młodych ludzi, którzy zaproponowali, by 17 grudnia, na tydzień przed Wigilią, odłożyć na bok wszystkie telefony, zrezygnować z rozmów za pomocą różnych form elektronicznych i spotkać się z bliskimi, by porozmawiać na żywo. Pomysł zrodził się w 2006 roku na Podkarpaciu. W pierwszych jego edycjach brała udział tylko garstka znajomych, jednak z roku na rok święto stawało się coraz popularniejsze. Dziś ma już zasięg ogólnopolski, a jego świadomość wciąż wzrasta.
Rozmowa twarzą w twarz to podstawowa forma komunikacji między ludźmi, znana od najdawniejszych czasów. To sytuacja, kiedy my mówimy, a nasz odbiorca potwierdza to, co mu przekazujemy. Robi to za pomocą gestów lub mimiki, a my możemy go zobaczyć na żywo, możemy uścisnąć jego dłoń, widzieć jego twarz oraz malujące się na niej emocje. Ma to ogromne znaczenie w relacjach z innymi – wspólne spędzanie czasu umacnia więzi między ludźmi, buduje zaufanie oraz pozwala lepiej odczytać intencje, emocje oraz poglądy naszego rozmówcy.
W ostatnich latach bardzo powszechna stała się komunikacja internetowa. Mówi się nawet, że w niektórych środowiskach, szczególnie wśród młodych osób, komunikacja przez Internet wyparła rozmowy twarzą w twarz, bo dzięki komunikatorom swobodniej i w prostszy sposób wyrażamy swoje emocje. Zamiast powiedzieć „kocham cię”, wysyłamy drugiej osobie serduszko, zamiast powiedzieć „tak, zgadzam się”, wysyłamy łapkę z kciukiem podniesionym do góry itd. Emotikonami wyrażamy dziś więcej emocji niż podczas rozmowy – jest to łatwiejsze, szybsze i prostsze. Niestety, w taki sposób nie da się zbudować bliskiej relacji, a tej już zbudowanej, podtrzymać w takiej samej intensywności. Często jest tak, że znajomość, która kwitła w oknie komunikatora, podczas spotkania na żywo okazuje się wyjątkowo trudna. Między rozmówcami następuje cisza, bo nie potrafią rozmawiać patrząc sobie w oczy. Wstydzą się, czują skrępowanie albo są wręcz sobą znudzeni. Nie potrafią rozmawiać tak emocjonalnie jak przez Internet. Co więcej, wiele przyjaźni czy nawet związków rozpadło się tylko dlatego, że szwankowała właśnie komunikacja.
Komunikacja, czyli co?
Nasza komunikacja to nie tylko słowa. To również cała jej otoczka – wszystko to, co jest ważne i nieodłączne podczas rozmów twarzą w twarz, czyli gesty, ton głosu, mimika, postawa ciała, uważność na osobę, z którą rozmawiamy. Korzystanie z komunikatorów sprawia, że tracimy ten najistotniejszy element oraz że łatwo możemy zgubić ważne sygnały, które wysyła do nas nasz rozmówca. „Co u Ciebie” – pytam przyjaciółkę, „Wszystko ok” – odpisuje natychmiast. Dla mnie jest to znak, że „wszystko ok”, to znaczy wszystko ok, czyli dobrze. Jestem zadowolona, czuję się spokojna i mam poczucie, że kontakt podtrzymałam, a przyjaciółka wie, że o niej pamiętam i troszczę się o nią. Nie widzę jednak, że moja przyjaciółka wysyła mi wiadomość zalewając się łzami, po niepowodzeniu w pracy… A tego w wiadomości już nie napisała…
Czasami w ciągu dnia potrafimy „przeprowadzić” kilkanaście rozmów za pomocą smartfona i żadnej twarzą w twarz. Dzwonimy do siebie, piszemy wiadomości i mimo, że nigdy wcześniej nie byliśmy tak dobrze skomunikowani, sztuka konwersacji zanika, a znajomości okazują się pozorne i w efekcie rozpadają się. Rozmowa przez komunikator nigdy nie odda tych emocji, co rozmowa twarzą w twarz. Kiedy spotykamy się bezpośrednio, zawsze wyczujemy zmiany w tonie głosu, mimice, zobaczymy gesty, spojrzymy sobie w oczy. I właściwie odczytamy emocje choćby wspomnianej przyjaciółki – w razie potrzeby damy jej to, czego potrzebuje – rozmowę i wsparcie.
Unikanie prowadzenia dialogów na żywo prowadzi do wielu zagrożeń, szczególnie wśród dzieci i młodzieży. Widać to w ich trudnościach z wysławianiem się oraz przekazywaniem myśli. Młodzi ludzie mają coraz większy problem z prezentacjami mówionymi, z zagadywaniem znajomych w towarzystwie lub na ulicy czy też z krótką rozmową z sąsiadem w windzie. Często nie wiedzą nawet, że mijają znajomego, bo idą z opuszczoną głową w dół wpatrzeni w ekran swojego telefonu…
Wydaje się, że idealnym rozwiązaniem łączącym rozmowy twarzą w twarz z internetem jest videoczat – tak bardzo ostatnio popularny. Na pierwszy rzut oka mamy tu komplet: widzimy się, słyszymy, wyrażamy emocje, jest mimika i ton głosu. Czy czegoś brakuje? Tak. Dotyku. Jak się okazuje dotyk w każdej relacji jest kluczowy. Kiedy dotykamy kogoś, na kim nam zależy, wzrasta w nas poziom oksytocyny, czyli hormonu szczęścia i miłości, a spada poziom kortyzolu, czyli hormonu stresu. Dotyk jest siłą, która tworzy więź przywiązania i zaufania, wycisza stres i niepokój. Za pomocą dotyku możemy odczytywać emocje równie skutecznie jak za pomocą mimiki twarzy. Bez dotyku niemal niemożliwe jest tworzenie satysfakcjonującej relacji z drugim człowiekiem. Niestety, bezpośredni kontakt jest dziś często wypierany przez spotkania w wirtualnej rzeczywistości – rozmowy przez Skype’a lub czat na Messengerze. Niby rozmawiamy, ale nie staramy się spotkać, bo przecież „rozmawialiśmy” wczoraj przez komunikator. Przecież wiemy co słychać, a nic nowego się nie wydarzyło…. O czym więc rozmawiać? Po co tracić czas na dojazd na spotkanie…
Rozmowa przy użyciu smartfon nigdy nie odda tych samych emocji, co rozmowa twarzą w twarz. Kiedy spotykamy się na żywo możemy lepiej zrozumieć swoje emocje, problemy, dotknąć drugiej osoby oraz dać i poczuć bliskość. W obecnych czasach jest to ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. I nie chodzi o to, aby odłączyć Internet i wyrzucić telefon do kosza. Ale może warto choć teraz, w okresie Świąt Bożego Narodzenia odłożyć elektronikę na bok i spotkać się z najbliższymi przy świątecznym stole, dając im to co najpiękniejsze: czas, uwagę i poczucie bliskości. Cieszmy się wspólnym czasem i prawdziwą rozmową!